powrót
W kręgu przyjaciół

– o prof. Hansie Elsnerze i jego Szkole Montessori
Sierpień 2013 roku w Kolonii. Jesteśmy zaproszeni do domu państwa Elsnerów. Tym razem wizyta ma szczególny charakter, bo prof. Hans Elsner, pionier nowoczesnej pedagogiki w Niemczech, założyciel i wieloletni dyrektor Szkoły Montessori przy Gilbachstraße, obchodzi w tym roku 90. rocznicę urodzin. Zdajemy sobie sprawę z wyjątkowości chwili, a jednocześnie wszystko dzieje się zwyczajnie, jak zawsze — gospodarz wita nas przed domem, od progu pachnie domowym ciastem. Prowadzimy rozmowy przy stole, potem w salonie i w ogrodzie. Jest z nami żona prof. Elsnera — pani Erika Elsner i pani Hildegarda Amelunxen, która kierowała szkołą po odejściu profesora na emeryturę.
Wspominamy Polskę stanu wojennego. W 1981 roku Hans Elsner pierwszy raz przyjechał z transportem pomocy humanitarnej do Zakładu dla Niewidomych w Laskach. Wcześniej w Kolonii włączył się do akcji zbierania darów, często najbardziej podstawowych, takich jak: leki, ubrania, żywność, środki higieniczne, zorganizowanej przez prywatną małą organizację „Von Mensch zu Mensch”, powołaną przez Waltera Beuttera. „Nie wiedziałem, nawet nie przypuszczałem — mówi — co w przyszłości czeka jeszcze mnie samego i innych kolończyków, którzy postanowili pomóc potrzebującym Polakom. Nawet w najśmielszych marzeniach trudno byłoby przewidzieć bowiem, że to spotkanie pod Warszawą pozwoliło z czasem odkryć też na nowo w Polsce pedagogikę Montessori”.
Ale najpierw przypominamy sobie też niezwykły początek przygody prof. Elsnera z pedagogiką Montessori. Dowiedział się o tej metodzie nauczania od rówieśnicy — Eriki, wtedy początkującej nauczycielki, dzisiaj wiernej towarzyszki życiowej, matki jego czworga dzieci, z których dwoje pracuje teraz w szkołach Montessori.
Wcześniej jako kierujący grupą młodzieży zakazanego od 1933 roku chrześcijańskiego ruchu młodzieżowego był zatrzymany przez gestapo, przesłuchiwany. Potem wysłano go na front wschodni. Mówi: „miałem szczęście i dostałem strzał… »do domu«”. Jedna kula trafiła go w nogę; zostało wiele odłamków w ciele i uszkodzone dwa palce u rąk.
Nowo poznana pedagogika Montessori, wolna od wszelkiego autorytaryzmu, pozwalała na zerwanie z dotychczasowym niemieckim stylem nauczania i wychowania. „Chodziło — powtarza wiele razy prof. Elsner — i chodzi o dziecko, i jego indywidualność. Swobodny rozwój powinien stać w centrum pedagogicznej refleksji i działań. Wystarczy to zrozumieć. I dodaje: szczebel po szczeblu dziecko w swym rozwoju kroczy własną drogą. Swoje kroki wyznacza ono samo. Mamy usuwać kamienie spod jego nóg tylko wtedy, gdy jest to konieczne”.
„W 1956 roku mąż zakłada — przypomina pani Erika Elsner — pierwszą w Kolonii szkołę Montessori. W 1961 roku powstaje Stowarzyszenie Montessori. Za swoją pracę zostanie odznaczony Federalnym Krzyżem Zasługi”.

Wątek polski
Wracamy wspomnieniami do Lasek. Na początku lat 90. poproszono prof. Elsnera o podzielenie się pedagogicznym doświadczeniem. Jednocześnie doszło do spotkania z doc. Ewę Łatacz z Uniwersytetu Łódzkiego i to ona zorganizowała pierwszy kurs pedagogiki Montessori w Polsce. Pani Hildegarda Amelunxen opowiada: „Wszyscy, którzy uczestniczyli w tych zajęciach, prowadzonych w latach 1991 — 1992 będą pamiętać o tym zdawałoby się absolutnie niemożliwym przedsięwzięciu — bo jak możliwe jest studium bez wspólnego języka, bez literatury oryginalnej i tłumaczeń polskich, bez książki opisującej materiały dydaktyczne i w końcu bez pieniędzy. 27 młodych Polek i Polaków uczestniczyło w tej przygodzie, przyjeżdżali z całego kraju na weekendy do Łodzi i trzy razy na hospitacje i egzamin do Kolonii; wszystko po to, by nauczyć się nowych metod pedagogiki i pracować nimi, kiedy Polska nareszcie będzie naprawdę wolna. Niełatwo było przekonać niemieckich docentów Stowarzyszenia Montessori do podjęcia tego zadania. Nikt z nas nigdy przedtem jeszcze nie przeprowadził kursu z pomocą tłumacza; nikt też nie znał Polski — nie wiedział, jak jest po drugiej stronie granicy. Należało zabrać ze sobą w walizkach — co nie było takie całkiem proste w długiej podróży pociągiem — wszystkie materiały Montessori. Nikt nie myślał o honorarium i o tym, że trzeba będzie samemu ponosić koszty podróży. Po powrocie każdy był przemieniony. Wraz z polską granicą przekraczał bowiem swoją własną granicę wewnętrzną; to, co przedtem uważał za niemożliwe”. Swoją opowieść kończy słowami: „Od tego czasu minęło wiele lat. Polska jest wolna, należy do Unii Europejskiej. Coraz więcej osób pracuje zgodnie z zasadami pedagogiki Montessori”.
Z kolei Piotr Kusch, widząc w ogrodzie swoją rzeźbę, przypomina pierwsze spotkanie z prof. Elsnerem w Laskach w domu pani Zofii Morawskiej, a później pobyt w Kolonii w 1991 roku. „Przyjechałem na prywatne zaproszenie — mówi — prof. Elsner chciał, bym zobaczył pracownię kamieniarzy pracujących przy restauracji kolońskiej katedry oraz poznał kolońskich artystów, m. in. profesorów Elmara Hillebranda, znanego rzeźbiarza sakralnego, Wilhelma Haberle i Paula Drücke'go oraz Theo Heiermanna.”
Do rozmowy włącza się żona Piotra Kuscha, Ursula Weber: „Wtedy też gościłam pierwszy raz i ja w domu państwa Elsnerów. W następnym roku pośredniczyłam już przy zaproszeniu pracowników Lasek, hospitujących zajęcia hipoterapeutyczne prowadzone przez córkę prof. Elsnera, fizjoterapeutkę — Gertrudę. Potem zapraszano mnie na coroczne zjazdy Stowarzyszenia Montessori w Bensberg koło Kolonii. Jako tłumacz byłam z prof. Aleksandrem Lewinem na zjeździe poświęconym tematowi „Wychowanie do pokoju” (2001) i w następnym roku z dr. Józefem Placha z Lasek, który przedstawiał powiązania pedagogiki Matki Elżbiety Róży Czackiej z pedagogiką Montessori.”
Na zakończenie wizyty prof. Elsner przypomniał jeszcze pobyt w Laskach w czerwcu1998 roku. „Gdy byłem przedostatni raz w Polsce — opowiadał — miałem niezwykłe przeżycie. W tym czasie Tadeusz Mazowiecki został wybrany premierem. Rano, jak wszyscy goście siedziałem w jadalni Domu Rekolekcyjnego przy prostym stole, piłem kawę i jadłem zwyczajny chleb ze zwyczajną margaryną i dżemem (Mazowiecki bywa też często u sióstr i dostaje takie same zwyczajne śniadanie). Nie przypuszczałem, że tego samego wieczoru będę — oglądając telewizyjną transmisję z obrad sejmu — świadkiem przełomowego wydarzenia, którego bohaterem będzie właśnie Tadeusz Mazowiecki, jeden z gości Domu Rekolekcyjnego”.
Usłyszeliśmy też i to wyznanie: „cieszę się, że w kraju, tak okrutnie doświadczonym przez Niemców, tyle przyjaźni mnie wciąż spotyka”.
Teresa Cwalina, Ursula Weber-Kusch